Jarosław Szydłak – Prezes Zarządu Stowarzyszenia Katolickie Amatorskie Centrum Kultury w Gdyni Małym Kacku
Urodzony 12 lutego 1981 roku w Lipnie, mąż Gosi, tata Zuzi i Grześka, oazowicz, z wykształcenia filozof, od lat pracuje jako manager zarządzający sprzedażą w sektorze finansowym.
– Skąd miłość do teatru? Jaka jest historia Twoich związków z teatrem?
Wychowałem się w małej miejscowości Kikół, gdzie dostęp do teatru był umówmy się trudny – ale dzięki mojej polonistce ze szkoły podstawowej oraz dzięki ówczesnemu organiście miałem dużo okazji, aby poznawać teatr – choć wymagało to wypraw do Torunia, Łodzi czy Warszawy. Jednak – choć może zabrzmi to dziwnie – jeśli mam wskazać kiedy zaczęła się miłość do tej formy wyrazu jaką jest teatr – to zaczęła się ona od gościnnego występy grupy teatralnej w naszym kościele parafialnym – grupy, której nazwy nie udało mi się wyśledzić mimo myszkowania w kronikach parafii. Byłem wtedy chyba w III klasie podstawówki – ale ich spektakl zapisał mi się głęboko w pamięci. Byłą to prosta sztuka sceniczna przedstawiająca żywot św. Agnieszki (dziś wiem, że jest gotowy scenopis tej sztuki i że wiele grup po niego sięgało). Spektakl zagrali w kościele, w zaadoptowanej do tego przestrzeni w nawie kościoła. Ale nie scenografia i efekty techniczne były najważniejsze (choć były one mocne jak na moją ówczesną percepcję). Najważniejsze były dwie rzeczy. Zaangażowanie aktorów. Oni grali nie tylko kunsztem – ale przed wszystkim sercem. Oraz przekaz płynący z tej sztuki. Przekaz o miłości Boga do ludzi i możliwej odpowiedzi człowieka na tę miłość. Wtedy rozkochałem się w teatrze. Ale szybko zrozumiałem, że wobec postępującej komercjalizacji scen oraz łatwości z jaką odchodzi się od wartości na rzecz tego co jest aktualnie „na fali” – potrzeba grup teatralnych, które w wolności od mody i zależności polityczno – finansowych będą sięgały po sztuki dobre, z przesłaniem, z wartościami. I tak od widza, miłośnika sztuk teatralnych wszedłem w rolę aktora amatora w parafialnej grupie teatralnej pod okiem ks. Mirka Dereszewskiego, by potem w krótkim czasie przejść z butów aktora w buty reżysera przy pierwszej mojej próbie zmierzenia się z tym fenomenem jakim jest nadanie kształtu dziełu scenicznemu, a którą to próbą był spektakl „Czwarty król” do autorskiej przeróbki bajki ks. Malińskiego. Dziś od 9 już lat cieszę się zaufaniem Grupy Artystycznej Nazaret z którą tworzymy działa duże i małe, ale zawsze stawiając sobie jedno za cel – na większą chwałę Bożą. Jedno z tych dzieł, ale to byłaby dłuższa historia, zaowocowało otwarciem w Rumi Okna Życia.
– Skąd pomysł na Stowarzyszenie Katolickie Amatorskie Centrum Kultury w Gdyni – jakie cele sobie stawia?
Stowarzyszenie postawiło sobie za cel wybudowanie budynku katolickiego centrum kultury wraz z zapleczem konferencyjno – noclegowym oraz wypełnienie go kulturą opartą na ponadczasowych ewangelicznych wartościach. Pomysł ten jest w zasadzie odpowiedzią na zapotrzebowanie jakie widzimy nie tylko w Gdyni, ale w całej archidiecezji gdańskiej. Jest wiele wspaniałych grup i formacji – aktorskich, muzycznych, tanecznych – które budują swoje dzieła na fundamencie Ewangelii – ale nie ma dla nich godnych warunków pracy, ćwiczeń. Nie ma przestrzeni. Trenują w salkach parafialnych wymagających cudu, często bez profesjonalnego wsparcia sprzętowego. A dostęp do sal przystosowanych do tego typu zajęć jest albo niemożliwy, albo poza zasięgiem finansowym. Centrum ma być przestrzenią dla takich grup. Ma być przestrzenią tworzenia ale także dzielenia się z widzami i odbiorcami sztuką, która nie wyrzuca Boga z ludzkiego życia.
– Czemu akurat na Małym Kacku?
Zawsze żartuję, że jedno z pozabiblijnych imion Ducha Świętego to „Przypadek” i zupełnie poważnie to seria takich „przypadków” poprowadziła przed laty Grupę Artystyczną Nazaret ze Szkoły Świętej Rodziny Sióstr Nazaretanek do parafii Chrystusa Króla w Gdyni na Małym Kacku. Tam spotkaliśmy wspaniały Teatr BRO działający przy Polskim Stowarzyszeniu na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną. Tam niezwykle aktywna Rada Dzielnicy pomogła nam ruszyć z projektem warsztatów teatralnych Scena Młodych Małego Kacka oraz dała nam przyczynek do zorganizowania pierwszej edycji Przeglądu Teatrów Amatorskich Kurtyna 2016. Tam przede wszystkim drzwi otworzył nam Ksiądz Proboszcz Zenek Pipka – co ważne Oazowicz, który przyjął nas i wspiera. A ważne, że Oazowicz – bo przecież założyciel ruchu oazowego – ks. Blachnicki wskazał potrzebę przemiany społeczeństwa przez Nową Kulturę – i dla ks. Zenka – jako Oazowicza to nie tylko hasło – ale praktyczna wskazówka, którą w różnych wymiarach realizuje w swojej parafii.
– Rok temu odbył się I Przegląd Teatrów Amatorskich Kurtyna Mały Kack – jakbyś go podsumował?
Boże dzieło od początku do końca. Bo jak inaczej nazwać to co zadziało się przed rokiem. Osiem grup prezentujących swoje spektakle – nie tylko z Trójmiasta. Kościelne ławki wypełnione przez 7 wieczorów widzami. Łzy i potęga refleksji jaką wywołały spektakle „Moje Miasto” Teatru BRO oraz „Czy to bajka” Teatru 40 Serc z Centrum Pomocowego Caritas w Rumi. Relacje i przekaz, które ruszyły w sercach uczestników w Polskę i dziś owocują już ponad 20toma zgłoszeniami z całej Polskie do Kurtyny 2017. A zaczęło się od nieśmiałego pomysłu grupy zapaleńców – a może by tak przegląd zorganizować – taki dla amatorskich teatrów? Bez doświadczenia, bez pieniędzy – tylko z sercem?
– O czym marzysz w tematach teatru, kultury?
Żeby pójście do teatru nie było obarczone gwarancją, że zawsze zamysł autora oryginału sztuki okraszony będzie kilkoma scenami z pogranicza erotyki więcej – tak na wszelki wypadek, że nawet jak sztuka nie o tym – pośmiejemy się ze religijności i sacrum – tak na wszelki wypadek, bo to chwyta. Tylko tyle. A może aż tyle?
– Jaki jest związek Stowarzyszenie Katolickie Amatorskie Centrum Kultury w Gdyni z KWC?
Najważniejszy – bo osobowy 🙂 Blisko polowa założycieli Stowarzyszenia to nie tylko wychowankowie ks. Blachnickiego przez Oazę, ale również przez Krucjatę Wyzwolenia Człowieka. A Krucjata to post od alkoholu z miłości do Boga i człowieka. To styl życia negujący przekonanie, że bez alkoholu nie można się bawić czy wręcz żyć. To ludzie, którzy chcą przez Nową Kulturę zmieniać panujące obyczaje i łamać społeczne przymusy. A Centrum ma być właśnie takim miejscem, w którym będzie można pokazać, że warto i można żyć inaczej niż podpowiada dzisiejszy świat odrzucający swojego Stwórce.